🗳 Kazania zamiast debat
Od lat w Polsce obserwujemy zjawisko, które wprost podważa zasadę demokratycznych wyborów – księża i biskupi otwarcie wskazują wiernym, na kogo głosować. Niekiedy dzieje się to z ambony, innym razem w publicznych wystąpieniach transmitowanych przez media katolickie. Konkordat, gwarantując Kościołowi szczególną pozycję, sprawia, że takie praktyki nie są traktowane jako naruszenie prawa wyborczego, lecz jako element „misji duszpasterskiej”. W efekcie mamy do czynienia z nierównym traktowaniem – partie i kandydaci wspierani przez hierarchów Kościoła uzyskują ogromną przewagę nad pozostałymi, co osłabia uczciwość procesu wyborczego.
⚠️ Kościół jako gracz polityczny
Nie można udawać, że ingerencja duchownych w wybory to incydenty. To systemowy mechanizm wpływu na życie publiczne: Kościół dysponuje infrastrukturą, mediami i autorytetem, które wykorzystuje do kształtowania decyzji politycznych wiernych. Partie polityczne świadome tej siły często zawierają nieformalne sojusze z Episkopatem, co skutkuje ustawami zgodnymi z linią Kościoła, a niekoniecznie z wolą obywateli. To sytuacja groźna dla demokracji – zamiast pluralizmu i wolnej debaty mamy dominację jednego głosu, wspieranego przez instytucję korzystającą z przywilejów konkordatowych.
🚫 Potrzebny jasny zakaz
Kampania #KonkordOut postuluje wprowadzenie wyraźnego zakazu ingerowania Kościoła katolickiego w proces wyborczy i partyjny. Takie regulacje istnieją w wielu państwach demokratycznych, które chronią wybory przed religijną presją. Polska powinna pójść tą drogą – nie po to, by ograniczać wolność religijną, lecz po to, by chronić uczciwość demokracji. Konkordat w obecnym kształcie jest przeszkodą w realizacji tego celu, dlatego jego wypowiedzenie lub renegocjacja staje się koniecznością. Ołtarz i urna muszą być od siebie oddzielone – tylko wtedy wybory będą naprawdę wolne i równe.
